
Dziś mija trzeci dzień naszego pobytu w Portugalii. Obfitowały one w różnego rodzaju przygody, jak już wspomniałam na początku była awaria sworznia. Następnego dnia tor przywitał nas bardzo wietrzną pogodą. Była taka fala, że odbijając się od moich łokci woda wlała mi się do ucha. A na sam koniec jeszcze rozpętała się straszna ulewa. Każdy jak najszybciej chciał wrócić do hotelu, więc jak tylko podjechał pierwszy bus wszyscy czekający w hangarze przypuścili na niego atak. W rezultacie w busie 8 osobowym jechało 16 osób. Mi i 3 innym osobom przypadło miejsce w bagażniku. Kierowcą owego busa był nasz Trener, który dopiero pod hotelem zorientował się ile osób jechało. W rozmowie z nami powiedział, że w pierwszej chwili pomyślał, że przyjechał drugi bus jak zobaczył tak liczną grupę osób.
Dziś natomiast miałyśmy powrót z miejscowymi atrakcjami. Na rondzie w mieście musieliśmy ustąpić pierwszeństwa wozowi ciągniętemu przez osiołka oraz traktorzyście, który wiózł na przyczepce z tyłu damę swego serca siedzącą na sianie :). A w busie razem z nami jechały wiosła długie. Podróż więc była dosyć zabawna. Wraz z Magdą wysiadłyśmy trochę wcześniej by pójść na zakupy. Drogę powrotną pokonałyśmy plażą.
Kilka ciekawszych zdjęć zamieszczam pod linkiem >>
Pozdrawiam
Agnieszka
Dziś natomiast miałyśmy powrót z miejscowymi atrakcjami. Na rondzie w mieście musieliśmy ustąpić pierwszeństwa wozowi ciągniętemu przez osiołka oraz traktorzyście, który wiózł na przyczepce z tyłu damę swego serca siedzącą na sianie :). A w busie razem z nami jechały wiosła długie. Podróż więc była dosyć zabawna. Wraz z Magdą wysiadłyśmy trochę wcześniej by pójść na zakupy. Drogę powrotną pokonałyśmy plażą.
Kilka ciekawszych zdjęć zamieszczam pod linkiem >>
Pozdrawiam
Agnieszka