Dziś na treningu z Magdą przeżyłyśmy chwile grozy. Podczas gdy płynęłyśmy główny temat treningu z nadbrzeża wypłynął statek rejsowy z turystami na pokładzie. W pewnym momencie znalazłyśmy się między brzegiem, a tym statkiem. Kapitan sterujący statkiem chyb nas nie widział i chcąc obrócić za mostem zaczął na nas spływać. My znajdując się między młotem, a kowadłem musiałyśmy mocno podrzucić tempo żeby wyjść cało z tej sytuacji. Skok adrenaliny wywołany tym wydarzeniem sprawił, że jeszcze po odpłynięciu na bezpieczną odległość trzęsły nam się ręce i nogi.
Ale najlepsze w tym wszystkim było to, że gdy my walczyłyśmy o życie ludzie na statku mieli ubaw i robili nam zdjęcia.
Pozdrawiam
Agnieszka