Zima mocnym akcentem zawitała do Polski.
Poniedziałkowe opady śniegu tak sparaliżowały Warszawę, że trasę, którą przy dużych korkach pokonywałam w godzinę, tym razem jechałam 3,5 godziny. Dla przechodniów musiało to bardzo zabawnie wyglądać, jak połowa kierowców, łącznie ze mną, wysiadała z samochodów by usprawnić działanie wycieraczek. Tego dnia Michał jak zwykle pojechał do szkoły na rowerze. Też musiał bardzo interesująco wyglądać. Nawet pewna pani jak stała obok niego na światłach popatrzyła na niego i popukała się w głowę.
We wtorek na 10.40 miałam umówione pobranie krwi w Carolina Medical Center. Mając na względzie przeżycia dnia poprzedniego, zawiozłam po 8 Arka do przedszkola i wyruszyłam do kliniki. Niestety i tak się spóźniłam bo na środku skrzyżowania przy zjeździe z trasy siekierkowskiej popsuł się autobus. Pisząc ten wpis również jadę w gigantycznym korku, ale w autobusie zapełniając sobie tracony czas.
Wczoraj na wykładzie poznaliśmy wyniki naszych „kartkóweczek”. Udało mi się być w nielicznym gronie osób które ją zaliczyły :)
Podsumowując Warszawa zimą to po prostu masakra: gigantyczne korki, zimno, ogromne zaspy na chodnikach. Jedynie chyba tylko Aruś jest zadowolony bo teraz jeździ sankami do przedszkola i pyta się kiedy będziemy lepić bałwana osiłka (bo teraz „awansował” do grupy osiłków w przedszkolu).
Pozdrawiam
Agnieszka
Poniedziałkowe opady śniegu tak sparaliżowały Warszawę, że trasę, którą przy dużych korkach pokonywałam w godzinę, tym razem jechałam 3,5 godziny. Dla przechodniów musiało to bardzo zabawnie wyglądać, jak połowa kierowców, łącznie ze mną, wysiadała z samochodów by usprawnić działanie wycieraczek. Tego dnia Michał jak zwykle pojechał do szkoły na rowerze. Też musiał bardzo interesująco wyglądać. Nawet pewna pani jak stała obok niego na światłach popatrzyła na niego i popukała się w głowę.
We wtorek na 10.40 miałam umówione pobranie krwi w Carolina Medical Center. Mając na względzie przeżycia dnia poprzedniego, zawiozłam po 8 Arka do przedszkola i wyruszyłam do kliniki. Niestety i tak się spóźniłam bo na środku skrzyżowania przy zjeździe z trasy siekierkowskiej popsuł się autobus. Pisząc ten wpis również jadę w gigantycznym korku, ale w autobusie zapełniając sobie tracony czas.
Wczoraj na wykładzie poznaliśmy wyniki naszych „kartkóweczek”. Udało mi się być w nielicznym gronie osób które ją zaliczyły :)
Podsumowując Warszawa zimą to po prostu masakra: gigantyczne korki, zimno, ogromne zaspy na chodnikach. Jedynie chyba tylko Aruś jest zadowolony bo teraz jeździ sankami do przedszkola i pyta się kiedy będziemy lepić bałwana osiłka (bo teraz „awansował” do grupy osiłków w przedszkolu).
Pozdrawiam
Agnieszka