Po piątkowych nominacjach na Mistrzostwa Europy i Świata przyszła pora na podróż do Figueira de Foz – miejscowości, w której będziemy mieszkać do i w trakcie Mistrzostw Europy.
Pierwszym etapem wyprawy była podróż w sobotę autokarem do Berlina, gdzie mieliśmy nocleg w hotelu. Następnie w niedzielę przed południem wylecieliśmy z Berlina do Lizbony, z międzylądowaniem w Londynie. Ostatnim etapem wyprawy była 3 godzinna podróż autokarem z awarią klimatyzacji z Lizbony do miejscowości docelowej. Więc ogólnie podróż była długa, męcząca i niezbyt przyjemna.
Tor mnie nie zaskoczył. Miałam okazję już go zobaczyć w kwietniu podczas zgrupowania odbywającego się w Lago Azul. Wtedy był jedynie wykopany szeroki rów mający służyć jako tor, a wokół stały same koparki. Dziś jak przyjechaliśmy to zastaliśmy na miejscu co prawda wybojowany akwen, ale wszystko w pobliżu wygląda na wielki plac budowy, na którym praca wre pełną parą.
Dziś podczas skręcania i sprawdzania ustawień łodzi miałyśmy małą przygodę. Gwint w sworzniu się przekręcił i trzeba było go przeciąć (w czym bardzo pomocni okazali się budowniczy toru).
Na popołudniowym treningu jakby pogoda chciała żebyśmy poczuli się jak w domu, dała nam w tym celu bardzo obfity opad deszczu.
Pozdrawiam
Agnieszka
Pierwszym etapem wyprawy była podróż w sobotę autokarem do Berlina, gdzie mieliśmy nocleg w hotelu. Następnie w niedzielę przed południem wylecieliśmy z Berlina do Lizbony, z międzylądowaniem w Londynie. Ostatnim etapem wyprawy była 3 godzinna podróż autokarem z awarią klimatyzacji z Lizbony do miejscowości docelowej. Więc ogólnie podróż była długa, męcząca i niezbyt przyjemna.
Tor mnie nie zaskoczył. Miałam okazję już go zobaczyć w kwietniu podczas zgrupowania odbywającego się w Lago Azul. Wtedy był jedynie wykopany szeroki rów mający służyć jako tor, a wokół stały same koparki. Dziś jak przyjechaliśmy to zastaliśmy na miejscu co prawda wybojowany akwen, ale wszystko w pobliżu wygląda na wielki plac budowy, na którym praca wre pełną parą.
Dziś podczas skręcania i sprawdzania ustawień łodzi miałyśmy małą przygodę. Gwint w sworzniu się przekręcił i trzeba było go przeciąć (w czym bardzo pomocni okazali się budowniczy toru).
Na popołudniowym treningu jakby pogoda chciała żebyśmy poczuli się jak w domu, dała nam w tym celu bardzo obfity opad deszczu.
Pozdrawiam
Agnieszka